Nie chcę już wymyślać tych wszystkich głupot które tworzę w najmniej odpowiednich momentach. Nie chcę żyć z nadzieją w każdą sobotę, że Nieznajomy może akurat jutro się pojawi, w niedziele że za tydzień, w poniedziałek, że D akurat mnie da bułkę a nie innej, choć nie lubię tłustego mięsa a zawsze ma z boczkiem, we wtorek przed fizyką następny nieznajomy się do mnie uśmiechnie, w środę po szkole w autobusie, gdy obok mnie będzie wolne miejsce, na drugim po mnie przystanku usiądzie M, w czwartek, że czekając na Magdę, K podejdzie i zaczniemy gadać trzeci raz w życiu, w piątek, że Ł uświadomi sobie swój błąd i będzie chciał mnie przeprosić i że wpadnę gdzieś na A lub J. Jeszcze, że codziennie przy okazji K2 puści oczko i że w międzyczasie znów fajny ktoś odpowie "nic nie szkodzi" na moje suche sory lub otworzy mi drzwi od WC lub wyjścia. Koniec z zawiechami i marzeniami. Co ma być to będzie. Gdy wszystko wymyślę, nic się nie zdarzy. Koniec z Nieznajomym, no chyba że naprawdę się pojawi..
|