Wyszłam z domu i już widziałam Go na rogu mojej ulicy, z wielkim uśmiechem i chyba odmrożonym ciałem, zmarzluch jak zwykle trzymał w ręku sznurek a za nim stały sanki, wspominałam o nich wczoraj jak zwykle spełnia moje zachcianki. Musnęłam Jwoje usta i ruszyliśmy przez zaspy do pobliskiego parku. Usiadłam na sankach to miał być mój pierwszy zjazd w tym roku i nie byłam przygotowana a on znienacka pchnął mnie, z oburzeniem wstałam lekko go opierdzieliłam i zmusiłam do zjazdu. Śmiał się że jest już za dużą dupą na te sanki lecz wiedziałam że sprawia mu to przyjemność . Gdy miał zjeżdżać ze stromej górki przyznam szczerze ze obawiałam się iż straci szczękę, albo zrobi sobie ”ała” i będę musiała na nie uważać przez jakiś miesiąc, bo on już tak ma że jest strasznie podatny na ból. Na szczęście nic mu się nie stało i przekonał mnie bym również spróbowała no może mniej stromej góry. cdn
|