Jednak nadszedł ten moment, kiedy zaczęli współodczuwać, kiedy niezależnie od siebie dochodzili do tej samej myśli, wypowiadali to samo zdanie, wpadali na ten sam pomysł; to, co było szczęściem czy radością jednego, teraz stawało się szczęściem i radością obojga; niepostrzeżenie, niemalże nieświadomi zachodzących zmian, stali się wspólni. Nie chodziło już tylko o spędzany razem czas, o ciągnące się godzinami rozmowy, ale o to, że widzieli świat w dwóch częściach: "my" i "reszta"
|