nie wiem jak to się stało. chodzę po ulicy powoli, nie spiesząc się nigdzie. i myślę, kiedy przyjdzie ten dzień, który uwolni mnie od zmartwień. fałszywych ludzi. pierdolonego świata. ciebie. i jej. tej która mi ciebie powoli zabiera. tej, która jest teraz obiektem twojego zainteresowania, gwoździem programu w twoich snach i powodem dla którego codziennie się uśmiechasz. tej przez którą mój świat zapadł się pod ziemie. i tej, której wcale nie mogę winić, bo przecież jesteś taki cudowny, że nie dziwię się, że jej się podobasz. kurwa. co ja gadam! chcę do nieba!.
|