Drodzy państwo, witamy w dwudziestym pierwszym wieku...
- w rozciągłości czasowej, gdzie kroczymy po ulicach z sercem na dłoni, między tłumem ludzi,
którzy bacznie się mu przyglądają, a następnie ujmują w plugawe dłonie.
Przemyka z ręki do ręki, stopniowo zmieniając swój kształt. Ściskane, zgniatane,
ozdobione odciskami miliarda linii papilarnych. Upuszczone, zdeptane, a nawet skopane.
Wraca do właściciela, bo swoją formą nie przypomina organu budzącego szacunek,
jest w opłakanym stanie, wyśmiewane, wyzywane od bezużytecznych, serce,
które dla tego samego tłumu nagle przestało nim być. Leży w centrum zebranych,
na zimnej ulicy o wyglądzie padliny, już nie oblegane.
|