mimo , że było po 21 , błąkałam się po parku w spodniach z dresu i cieńkim podkoszulku . może lepiej by było gdybym zachorowała . nie musiałabym chodzić do szkoły i codziennie cię oglądać , nie musiałabym dbać o swój wygląd , żeby nie zawieść przyjaciela , który się tak o mnie martwi . dzisiaj miałam wylane na wszystkich i na wszystko . liczyło się to , że nas już nie ma . wiedziałam , że rozstania bolą , przecież przeszłam to nie raz . ale ten ból był inny od tamtych - taki cholernie nieznośny . przede mną kilka typów , palących fajki . byłam zbyt blisko , żeby zawrócić . chętnie teraz zadzwoniłabym do ciebie . mogłam jeszcze zadzwonić do przyjaciela , ale wolałam sie nie narażać na ostrą opieprz . przeszłam szybko obok nich . - eej mała , co ci tak spieszno ? zajaraj z nami ! - pijackie śmiechy . pierdole - wyszeptałam i zatrzymałam się . spojrzałam gościowi w oczy - odpieprz sie . - powiedziałam przez zaciśnięte zęby i poszłam dalej .
|