Niebo zalała chłodna ciemność. W pewną listopadową noc, gdy łyse drzewa przysypane śniegiem rzucały cień na śliskie ulice i nieposypane drogi pewnego miasteczka, w ciemnej uliczce stała zgarbiona dziewczyna. Było chwilę przed północą. Nie była sierotą, nie handlowała narkotykami a mimo to podejrzanie kuliła się w ciemności. Wyraz jej twarzy zdradzał udrękę. Dziewczyna wzdychała, buchając parą w ciemność i zezując raz po raz spod kaptura. Po chwili zaklęła i nerwowa zerknęła na zegarek. Łatwo się domyślić że powyższe czynności zdradzały stan beznadziejnego zakochania. Po kolejnych wzdychaniach i szeregu przekleństw zniknęła w ciemności. /nadfiolet
|