to tyle lat. grudniowy start. maraton bez mety. miał trwać wiecznie. a ty byłeś moim szczęściem. smutkiem. podporą i światłem na końcu tunelu. biegliśmy trasą zaufania. lecz nagle. wstęga z napisem 'meta'. i stoisz na najwyższym stopniu podium. a ja tkwię w miejscu. nie ukończyłam biegu.
a jej nienawidzę. z całego zakrwawionego serca.
i boję się, że zabraknie mi powietrza.
|