Te wersy pisze jako Pelson, bo Pele już nie żyje
choć nie skoczył z okna i nie założył pętli na szyje
Jest jeden ważny szczegół -
odszedł w samotności,bez kolegów bez pogrzebu
Nie było grobów, frezji, nie było zniczy
Odszedł, gdy przyszedł czas się rozliczyć
To był chłodny, styczniowy wieczór
Przeżył życie jakby na społecznym zapleczu
Krążyły o nim niesławne legendy
W pseudowielkim świecie miał on imie przybłędy
W dziecińswie szkodził innym dla swoich wygód
Lecz gdy zamykał oczy palił się ze wstydu
Za kilka lat sobie przyżeknie, że tamte dni to przeszłość
Nigdy od niej nie ucieknie
Dzielnica - nie obarcza jej za to winą
To on był ofiarą, zamiast być przyczyną
Człowiek, który cierpiał na brak silnej woli
Działał wbrew swej naturze, żył w niewoli
Pele nie żyje nie wróci już nigdy
Trzy ostatnie słowa: przepraszam za krzywdy
/Molesta Ewenement, "Tak miało być"
|