Zbierając siły po całonocnym płaczu w poduszkę poczłapałam do kuchni. Wziełam kubek i wrzuciłam do niego torebkę melisy, bo podobno uspokaja. I gapiłam na parującą wodę z czajnika, zaczęłam myśleć o tym jak miło byłoby gdybyś i Ty wyparował z mojej głowy. Mam już dosyć tych gigantycznych worów pod oczami, spuchniętych oczu i rozwalonych po całym komputerze zdjęć z wakacji. Dosyć mam prowadzącego wiadomości, noszącego podobne nazwisko do Twojego. I siedmiolatka za oknem, który wciąż wrzeszczy Twoje imię. Dość mam stawiania po raz setny wody na gazie, bo ta zawsze zdążyła wystygnąć, gdy myślałam o Tobie... Spojrzałam na czajnik, który robił się już zimny.. I znowu chuj strzelił gorącą herbatę.
|