Zmarznięte ręce ogrzewałam w kieszeniach. Chowając twarz w szaluj i siedząc na murku czekałam na autobus. Marzyłam tylko o ciepłym kakao,kocu, laptopku na kolanach i dobrym filmie. Słyszałam czyjś głos wołający moje imię. Nie będąc pewna czy to na pewno dobnie obróciłam się.Wołał mnie mój jedyny i najważniejszy obiekt westchnień. Usiadł koło mnie zagadując o jakieś głupoty. Szczerze to nie za bardzo ogarniałam co do mnie mówi. Ale powiedzmy że to było mało istotne. -Zimno Ci ?? - Brr ... No tak . - Chcesz się przytulić ?!- powiedział śmiejąc się. - Ta jasne - odpowiedziałam z nutką sarkazmu. Nie spodziewałam się że mnie przytuli tak... naprawdę. Poczułam jak obejmuje mnie,a jego ramiona zapewniają mi ciepło. Trwaliśmy tak do przyjazdu mojego transportu. Szkoda że to tylko było tak ... po " koleżeńsku " . Zawsze coś , co musi mi utrudnić stratę nadziei .
|