Nie widzisz, co się wydarzyło?
Miałaś piękne życie,|a ja miałem gówno.
Całkiem cię nienawidziłem.
Chciałem cię załatwić, uczynić cię|tak nieszczęśliwą, jak ja,
i dokładnie to zrobiłem.
Podoba ci się takie pożegnanie?
- Jest raczej żałosne.|
- Spójrz prawdzie w oczy, Anderson.
Wyruchałem cię.
Porządnie cię wyruchałem.
-Więc wyruchałeś mnie.|Co z tego
A ja...
Kochałam się z tobą.
Spróbuj jeszcze raz.
Spróbuj jeszcze raz.
-Wszystko miałem ułożone.
Odejdę wcześniej|i kogo to obchodzi?
To chyba dobra rzecz.|Życie i tak jest do kitu.
I wtedy poznałem ciebie.|I zrobiło się dziwnie.
A ty byłaś taka... niesamowita.
- A ja...|- Co?
Co?
-Po prostu chciałem|trochę więcej czasu.
Razem wziąwszy, jesteś najgorszą rzeczą,|jaka mi się przytrafiła.
Żegnaj, partnerko.
-Będę z tobą,|dopóki nie odejdziesz.
Nie obchodzi mnie,|ile zostało nam czasu.
Zrozumiałeś, głupi palancie?
|