pamiętam, jak rzuciłam jego, czarną czapkę, w śnieg. wylądowałam, przez to w zaspie, w dodatku natarł białym puchem, a potem pocałował w czerwone policzki. rzucaliśmy się zimnymi kulami, bez rękawic, jeździliśmy na workach, z dużej góry i całowaliśmy się, robiąc aniołki. gdy wracaliśmy do domu, biegł do kuchnii i robił mi zieloną herbatę, ja w tym czasie rozścielałam łóżko. utulał mnie, do snu i przepraszał, za mokre ubrania, a potem wychodził, by nie spóźnić się na autobus.
|