-Chcesz trochę?-spytałam z uśmiechem podchodząc do niego z puszką bitej śmietany w ręku. W jednej chwili wyrwał mi ją z rąk i zaczął mnie nią pryskać -o tyy!- krzyknęłam ze śmiechem próbując zabrać mu puszkę.Po chwili cali byliśmy nią oblepieni i śmiejąc się próbowaliśmy jakoś ogarnąć siebie i pokój.'Uwielbiam go' pomyślałam. To on zawsze potrafił mi poprawić humor, to on był zawsze gotowy mi pomóc. Jednak kiedy zbliżył się do mnie a nasze twarze dzieliło już tak niewiele spuściłam głowę i rzuciłam krótkie -przepraszam, ale nie mogę..., -rozumiem- powiedział smutno odsuwając się ode mnie. Wiedział, że w moim sercu nadal jest On, jego przyjaciel a zarazem frajer dla którego z dnia na dzień z najważniejszej osoby stałam się zupełnie nikim./pijanasloncem
|