jego znikniecie wypaczylo wszystko,czym bylam i co wiedzialam. czasem czulam sie jakby pogrzebano mnie zywcem.pogodzilam sie z tym,ze tak wlasnie musi wygladac moje zycie.nie rozwazalam przejecia kontroli nad sytuacja i nie moglam przerwac tego lancucha nieszczesc.z pewnoscia brakowalo mi determinacji.w czasach tej beznsensownej mlodosci gralam jednoczescie role ofiary i zabojcy.bylo mi wstyd,czulam sie nic niewarta i wlasnie dlatego nie potrafilam zakonczyc tej dziwacznej podrozy.mozliwe,ze ostatecznie zmusilam sie,by zyc dalej,uratowal mnie jednak nie lek przed smiercia,lecz wstret do samej siebie.
|