Było około godziny 17, środek października. Jak co sobotę wszyscy umawialiśmy się w parku. Ty, Ja, kilka dziewczyn, kilku chłopaków. Siedzieliśmy zawsze do późnego wieczora, każdy marzł, ale trzymał się jak mógł. Kilka bluzek, kurtki, kozaki, coś mocniejszego do wypicia. Siedziałam sama na schodkach, słuchając naszej ulubionej kapeli, i trzęsłam się z zimna jak liść. Jako jedyny przyszedłeś, i usiadłeś obok. Wyciągnąłeś mi słuchawki z uszu. - Zimno Ci? -Ta..t..tak... - odpowiedziałam, próbując uspokoić moją szczękę. Zdjąłeś swoją czapkę, naciągając mi na głowę. Rozpiąłeś kurtkę, i otuliłeś mnie jedną połową. Złapałeś moje ręce, i oplotłeś wokół swojej talii. - Przytul się - powiedziałeś, chowając twarz w moich włosach, i wkładając jedną słuchawkę do swojego, a drugą do mojego ucha.
|