Szła ze słuchawkami w uszach przez miasto, krople deszczu wystukiwały jej ulubiony bit o blachę na daszku nad tym 'cudownym osiedlem'. Wiadomo , było cudowne bo tylko tam mogła go spotkać siedzącego z kumplami na murku , palącego fajki i nucącego jakiś ulubiony kawałek z regae. Tego dnia było jednak inaczej , wychyliła się zza ściany obdartej kamienicy i nie widziała go. Bez chwili zastanowienia ruszyła po skrzypiących schodach na górę, stanęła przed drzwiami jego mieszkania jak wryta. wsłuchiwała się w odgłosy. Jego ojciec znów robił mu awanturę o to że pije, że pali, że nie wraca na noc. Stała i nasłuchiwała. Wtedy drzwi tak nagle się otworzyły. Wyszedł. Wyszedł nieźle wkurwiony. Nic nie powiedział, popatrzył i zbiegł szybko na doł, usiadł na klatce schodowej wyciągnął jakieś 'trawsko' i zaczął się jarać . Podeszłam i usiadłam na najniższym schodzie patrząc mu głęboko w oczy. co się dzieje? zapytałam , dlaczego to robisz?... -codzienność malutka (odparł) codzienność.
|