no i w takie wieczory to wszystko wraca, ze zdwojoną mocą, ze zdwojonym bólem.. i nie pomaga ulubiona herbata, ani ukochana piosenka. nic już nie pomaga, najpierw jest dobrze, a potem każda minuta szczęścia kojarzy mi się z godzinami smutku, bo wtedy też cały czas się uśmiechałam i cały czas mi się chciało skakać, i płakać z radości, już w sumie sama nie wiem, czego chce.. z jednej strony wolę zostawić to za sobą, a z drugiej to chcę tam wracać i wracać, i czerpać z tego znowu wielką radość, ale co z tego, jak po przemyśleniu skutków radości przychodzi wielki płacz i tęsknota. nie wiem czemu, wogole nic już nie wiem.. nie wiem czy tak strasznie bardzo mi zależy na tym, co jest zawsze powodem mojego usmiechu, nie wiem, czy mi tak strasznie tego brakuje i chcę zapchać tą pustke jakąś chwilową radością.. nie wiem, ale już tak się kiedyś czułam, . dziś znowu, czuję się jakby to się wczoraj wydarzyło, jakby na wszystko jeszcze była jakaś nadzieja, ciągle jest i ciągle pewnie będzie..
|