- Jak to? Co? Kiedy? Ale... Tak.
Przyjadę.
Mateusz rzucił telefonem o ścianę.
Osunął się na ziemię, przykrył twarz dłońmi i zaczął płakać.
Jego mama weszła do kuchni.
Ukucnęła przy nim, a on wyrzucił z siebie potok słów, łkając przy tym jak małe dziecko.
- Umarła. Mój skarb.
Lekarze dali jej rok, minęły 3 miesiące.
Umarła.
A mnie przy niej nie było...
Mama przytuliła go, chociaż wiedziała, że to i tak nie pomoże.
|