nie lubię kiedy moje łzy są przez ciebie. choć wiem, że to wszystka wina mojej chorej wyobraźni. zepsutego mózgu, wypranego parę razy w pralce życia, w pralce gówna, rzygowin, krzyku, płaczu, desperackiego szeptu, miliona niewypowiedzianych słów, które po czasie wybuchały, wylatywały i owijały się dookoła mojej szyi, powodując bezdechy. bezdech to objaw bezsilności. śmierdzę wódką i gapię się bez sensu w swoje czerwone paznokcie. mam ochotę rozwalić wszystkie lustra w domu i swój ból przekazać kreskami na ciele. każda krew upadla mnie coraz bardziej. teraz, po 7 latach, mam tego świadomość. ale wciąż to kocham, chociaż to już inna ja, inne podejście, inny świat. || imaginjszyn.
|