Spędziliśmy ze sobą całe popołudnie. Zaczęło się ściemniać, więc ruszyliśmy w stronę przystanku. Do autobusu zostało mu jeszcze kilka minut, dlatego przeszliśmy się w pobliskim parku. Padała lekka mżawka, latarnie oświetlały alejkę, którą podążaliśmy, a on opowiadał mi jak zawsze swoje historyjki, przy których śmiałam się w głos. Zerknął na zegarek. - Kurwa, za 8 min mam autobus. Przez Ciebie nie zdążę. - zaśmiał się szturchając mnie i przyspieszyliśmy kroku. Wmawiał mi całą drogę, że się spóźni i będzie musiał czekać kolejną godzinę. - Trudno. - palnęłam z wrednym uśmiechem i oznajmiłam, że idę na swój przystanek. Pożegnaliśmy się. Po chwili wsiadłam w swój autobus. Kierowca ruszył, a ja przez okno zauważyłam jego kroczącego w moją stronę. Pierwsza myśl - nie zdążył. Wysiadłam na kolejnym przystanku i zaczęłam biec w jego stronę. Kiedy stanęliśmy przed sobą, on niespodziewanie złączył nasze mokre od deszczu usta i powiedział z uśmiechem. - Byłem pewny, że wysiądziesz. / ransiak
|