jej pełne, wiśniowe wargi były rozchylone w cwanym uśmiechu. Wciąż trzepotała rzęsami, czerwonymi paznokciami rytmicznie stukając w rytm puszczanej piosenki o blat baru. Po chwili roześmiała się melodyjnie, przysuwając się do niego; przez chwilę dawała mu nadzieję pozwalając na ich kontakt wzrokowy. Na końcu zmniejszyła odległość pomiędzy nimi do paru milimetrów i zaznaczyła swój teren składając jedwabny pocałunek na jego policzku pozostawiający zaróżowiony ślad jej czerwonych usteczek. Wstała i kręcąc biodrami zwyczajnie odeszła, bez pożegnania, bez numeru telefonu zostawionego na serwetce - pozwalając by mężczyźnie oczy wyszły z orbit, a serce powędrowało za nią boleśnie wyrywając się z klatki piersiowej. - lady electronova.
|