po jakimś miesiącu, moze dwóch od naszego rozstania napisał do mnie, że strasznie tęskni, żałuje etc. prosił byśmy się spotkali i pogadali. zniszczył to co udało mi się osiągnąć. wszystko wróciło. ale mimo wszystko zgodziłam się na spotkanie, bo byłam ciekawa co mi powie. umówiliśmy się na 'naszej' ławce o 4. pomyślałam, że się spóźnię, więc byłam tam jakieś 10 po. idę i patrzę a tam nikogo nie ma. rozglądam się, sprawdzam tel - zero wiadomości. czekałam 10 minut aż wreszcie napisałam mu, gdzie jest? odpisał mi, że nie ma jak dojechać. rozumiecie to?! sam prosił mnie o spotkanie, a teraz nawet mnie nie powiadamia, że nie uda mu się przyjechać. to ja się pytam: po jaką cholerę zapierdalałam przez pół miasta?!! dziś wiem, że nie warto powracać do tego co było. żałuję, że się zgodziłam i w ogóle w kim jak się kiedyś zakochałam? co ja ślepa byłam?! człowiek zbyt często popełnia te same błędy, nie uczy się na nich.
|