był sobotni poranek, dokładnie 8:20. przewracałam się na łóżku z boku na bok próbując zasnąć. ciszę przerwał dźwięk komórki, a dokładniej smsa. zerwałam się z łóżka `może to On? ` zapytałam się w myślach odbierając wiadomość. `nie utrudniaj tego ani sobie, ani mnie.` brzmiała treść. zamknęłam oczy, pozwalając łzom spływać po policzkach. - w tym momencie umarła Ona, ta która podtrzymywała mnie na duchu, ta która przez ten cały czas nakazywała być dobrej myśli. Ona, ta fałszywa, kłamliwa sucz - nadzieja.
|