kiedy szłam miastem, zerwała się ulewa. wszyscy zaczęli wyciągać parasolki, a ja po prostu szłam środkiem chodnika, po kałużach, błocie, uśmiechając się do każdego i nucąc ulubioną piosenkę. nie przeszkadzało mi to, że pada deszcz, mam brudne buty i spodnie, jestem przemoknięta do suchej nitki, a ludzie patrzą się na mnie jak na upośledzoną. nikt ani nic mnie nie obchodziło, z wyjątkiem Jego, który był obok, i trzymał mnie za rękę. wtedy byłam tak cholernie szczęśliwa. / pepsiak
|