Przez wąziutką szparę nadziei marzenia zaczęły się wymykać, wyrywać do przodu, na wolność, próbowałam je łapać, zatrzymywać, zaganiać z powrotem, bo pierwsza radość mieszała się z lękiem, ale one uciekały mi między palcami, były nie do opanowania.
Rozwijały, prostowały pogniecione, pomięte przez lata oczekiwania skrzydła…
|