czerpała nieświadomość z powiewu poranku, myślami wciąż wracała do tamtych chwil, leżała z nogami uniesionymi ku niebu, ku dziurze w suficie, zamknęła oczy i wdychała zapach samotności, na stoliku obok zwiędłych już kwiatów, leży w pół spalony papieros, którego dym docierał do jej umysłu burząc budowaną harmionie,
przypomniały jej się wszystkie chwile słabości, wszystkie próby walki i klęski, to smutne że jeden papieros może tak wiele, a jednak... chwyciła go mimowolnie do ust, zaciągając sie smutkiem.
|