Herbata intensywniej zielona, poranki chłodniejsze, bardziej gorzka prawda niż czekolada. Czas uciekł. Temperatura spadła. Listopad się zaczyna. A ja dopiero zaczynam stopami dotykać chodnika. Istnieć. Witać wschody słońca zbyt przytomnie, niespokojnie, z plikiem zeszytowych kartek w zmarzniętej dłoni. Oczekiwanie pod świadomością pod paznokciami, w powietrzu, ciężkim od jesieni.
|