chciał się ze mną spotkać. ok. poszłam. widziałam w jego oczach smutek i tęsknotę. rozmawialiśmy o jakiś błahych sprawach typu co w szkole itp. powoli dochodziła 22. usiedliśmy na ławce. spojrzał w niebo i wyszeptał do mnie ' patrz, spadające gwiazdy. pomyśl życzenie' usmiechnęłam się. zapytał nagle co sobie pomyślałam? powiedziałam: 'chciałabym, żebyś durniu w końcu dał mi spokój, nie nachodził mnie, nie prosił o kolejną szansę a przede wszystkim, zebys kiedyś czuł się tak jak ja przez ostatnie 3 miesiące, gdy nie miałam ochoty wstawać z łóżka, a poduszka była wilgotna od łez.' zatkało go. ewidentnie. wstałam i poszłam do domu. byłam z siebie dumna, że w końcu odważyłam się mu to powiedzieć. /fcuk
|