W tamte noce na dachu zawsze byłem samotny. Ja jeden litowałem się nad gwiazdami. Wyrywają się ku nam od tysiącleci, tęsknią za nami, a my jesteśmy zbyt ślepi na ich znaki. Ślepi aż do końca, aż jest zbyt późno, aż ich światło zamienia się w bezbarwny oddech i odwieczny krzyk. Wysyłane przez miliony lat białe przesłania gwiazd nie trafiają do nas. Odbijają się jedynie i marszczą w morskich falach.
|