Tryskała humorem. W jego białej koszuli i jego kuchni szykowała mu kanapki. Śpiewała z łyżką przy ustach, porywała do tańca kij od szczotki. Nie potrafiła się opanować. W piruecie wpadła na niego.
-Mogę się zapytać, co wprawiło Cię w tak cudowny nastrój, Kochanie? - Uśmiechnął się szelmowsko. Popatrzyła w jego zielone oczy, dała całusa mówiąc:
-Mogę zrobić Ci śniadanie. To już wystarczający powód. - Porwał ją w ramiona
-Nigdy tak nie mów, bo nie wyjdziemy z domu. - Uśmiechnęła się.
-Raczej z łóżka... - Wziął ją na ręce. Nie dokończyli śniadania.
|