Mam przyjaciela, który mieszka 50 km ode mnie. Już prawie codziennie gadamy po godzine przez telefon. Kiedy ostatnio zadzwoniłam do niego z płaczem, zaczął mnie rozśmieszać. Udało mu się. Tylko jemu. Powiedziałam do niego żartem: "Ejj, ale jak dziś wyjebie, kupisz mi białą różyczkę na grób?" I w tym momencie coś nas rozłączyło. Oddzwoniłam. Powiedział: "Zakład pogrzebowy, słucham, w czym mogę pomóc?" . Kocham go za tp. < 3
|