Była ciepła, bezchmurna noc. Mała, ciemna postać siedziała na łwace w parku i rękawem czarnej bluzy wycierała łzy spływajace po policzkach. Czuła, ze wszystko zepsuła, że już go nie odzyska. Nagle poczłuła czyjąś dłoń na policzku. -Hej, mała. Nie płacz-powiedział wycerając jej łze. To nie twoja wina.-Ale ja wszystko zepsułam! I co teraz bedzie?. -Nic. Zaczniemy od nowa-usiadł obok i delikatnie pocałował ją w usta./ Burning_angel.
|