Kiedyś wzbiję się ponad papierowe kominy i domki z pudełek po nabojach do pióra.
Słońce będzie miało kolor dojrzałego grapefruita.
Kiełkujące z płyt chodnikowych filiżanki na fioletowych łodygach obok błękitnych oczu zaczepionych na metalowych hakach wbitych w sam środek powietrza.
A ja z rozprutymi żyłami będę fruwać i sączyć zieloną krew na czerwone słoneczniki.
A potem wyrosną z nich drzewka cytrynowe dające niebieskie owoce,
które Pan z jutrzejszą gazetą pod pachą będzie zjadać prosto z drzewa.
Wtopię się kiedyś w tą zieleń, tą, która dopiero kielkuje i zobaczysz tylko końcówki rudych włosów.// z neta
|