Najpierw jest zauroczenie. Niby nic wielkiego, ale czujesz już, że to coś niezwykłego. Po jakimś czasie zaczynasz rozumieć, że kochasz. Kochasz całym sercem, całą sobą. Że nie potrafisz bez niego żyć. Wiesz, że on jest już częścią Ciebie...
A wtedy on odchodzi. Odchodzi nagle, bez pożegnania, bez możliwości powrotu.
A co z Tobą? Czujesz się jakbyś spadała w dół i rozbijała się na tysiące drobnych kawałeczków, których nie da się poskładać. Czujesz się, jakby ktoś wyrywał Ci serce z piersi, dusił Cię. Czujesz, że nie masz siły. Czujesz, że to wszystko nie ma już sensu. Chcesz się odgrodzić murem od całego świata i nie czuć nic, ale nie potrafisz. Tęsknisz. Nie chcesz pamiętać, a jednocześnie nie chcesz zapomnieć.
Czujesz... że umarła jakaś część Ciebie. Umarła, kiedy on odszedł. Umarła, a Ty wciąż żyjesz. Musisz żyć. Jeśli to w ogóle można nazwać życiem - jesteś zawieszona pomiędzy życiem, a śmiercią
|