wiedziałam, że go tam zastam. każdy sobotni i niedzielny wieczór spędzał z kumplami na deskach
pod pobliskim supermarketem. nie rozmawiałam z nim prawie dwa miesiące, ciężko było się przełamać,
ale w dupie miałam honor i godność kobiecą. to był dół, załamanie, najzwyczajniej w świecie sobie nie
radziłam. na początku mnie nie zauważył, usiadłam na krawężniku koło stojących puszek z piwem. jego
kumpel przywitał mnie z uśmiechem i po chwili mu kiwnął. odwrócił się nie wierząc, że tam jestem.
rzucił deskę i przybiegł. -co ty tu robisz? -odgarnął sobie niesforną grzywkę. -potrzebuję Cię.
-wbiłam wzrok w chodnik i niepewnie złapałam za kawałek jego koszulki miętoląc ją w dłoniach.
-wiem, nie powinnam .. przepr .. -nie dokończyłam. nie pozwolił mi dokończyć. nawet nie
zauważyłam kiedy połączył swoje usta z moimi. nie zważał na gwizdy swoich kumpli, tylko
całował mnie z tą samą zachłannością co kiedyś. -do tej pory nie zapomniałem smaku twoich ust.- wyszeptał.
|