Odwracał się, nie patrzył w moją stronę. Obiecałam sobie, że nie podejdę. Później jednak popiłam, zataczałam się wręcz. Podeszłam, przywitałam się. I rozmawiałam z nim. Jakby nic się nie stało. I nawet nie wiem, czy zauważył, że za każdym razem, kiedy od niego wstawałam miałam w oczach łzy. Nie wiem nawet, czy się przejął. Nie chcę, żeby się przejmował. Chciałabym, żeby mi napisał, że nie chce mnie znać. Byłoby łatwiej. O wiele łatwiej... /lubiejakoddychasz.
|