1. pewnego dnia, kiedy siedziałam na ławce w parku podeszła do mnie kilkuletnia dziewczynka. zapytała mnie czym jest miłość. odpowiedziałam, że nie istnieje. jest naszym wyobrażeniem, złudną nadzieją, wymysłem wyobraźni. ona na moją odpowiedź się rozpłakała i.. pamiętam te słowa do dziś.. ' no to kolezanko po co nam to cholerne, krwawiące selce ? moze mam pięć lat, ale głupia to ja nie jestem. selce pozwala nam kochać ! '. poprosiłam ją, żeby nie płakała i wytłumaczyłam jej, że ten narząd w środku nas, którego obwiniamy za miłość jest zwykłym, czerwonym kawałkiem mięsa. dzięki niemu nasz organizm funkcjonuje. racja. ale nie jest on sprawcą miłości. kategorycznie nie. po kilku latach siedząc na tej samej ławce podeszła do mnie urocza nastolatka. powiedziała, że rozmawiałyśmy na temat miłości jakieś sześć, siedem lat temu. opowiedziała mi, że znalazła swojego księcia. nie przyjechał on po nią na białym rumaku, nie był bogaty ani ubrany w dostojne szaty. ale potrafił kochać.
|