zadzwonił,mówiąc , że jest niedaleko mojego domu i poprosił bym wyszła. wkońcu raczył się ze mną spotkać, po tylu dniach milczenia. włożyłam na siebie Jego wielką bluzę stoprocent i wyszłam na przystanek. siedział na ławce. usiadłam obok Niego. zaczął mówić , że nie możemy być ze sobą, że On mnie rani i , że to już koniec- na zawsze. oczy zaszkliły mi się od łez. powiedział , że jutro przyjdzie po swoje rzeczy, a ja bez namysłu ściągnęłam bluzę i oddałam mu ją, siedząc w samej bluzeczce na ramiączkach, podczas gdy wieczór był strasznie zimny. ' oszalałaś ?' - krzyknął, oddając bluzę i nalegając bym ją włożyła. nagle przyjechał Jego autobus - wsiadał, patrząc się na mnie. ' nie ma Nas dla siebie ' - powiedziałam, odchodząc w ciemny zakątek osiedla. szłam skulona, zmarznięta - nie obchodziło mnie to , obchodził mnie ogormny ból w sercu, którego nie potrafiłam opanować. / veriolla
|