stałam jak wryta na środku chodnika patrząc jak odchodzisz . srebrzyste krople z nieba spadały mi na twarz jak szalone . końcem rękawa zwiewnej koszuli, którą przecież dla mnie wybrałeś, ocierałam rozmazany tusz pod oczami. czekałam... czekałam z nadzieją że wrócisz, że się chociaż obejrzysz... bez skutku. traciłam Cię... bezpowrotnie ! wtopiłeś się w rozpościerającą się na horyzoncie mgłę... już Cię nie widzialam , moje oczy dziwnie błądziły szukając Cię w blasku ulicznych lamp odbitych w kałużach ... spuściłam głowę , a z moich oczu wypłynęła rzeka wspomnień i braku miłości .
|