szłam parkiem uśmiechając się do osób siedzących na ławkach. wszyscy, z wyjątkiem jednego chłopaka, odwzajemniali uśmiech. był rozdarty. podeszłam bliżej. - przepraszam, mogę się dosiąść? - zagadnęłam cicho. - siadaj. ja już idę. - odparł oschle. - nie idź. chcę porozmawiać. - poprosiłam. popatrzył na mnie pytająco, ale nie poszedł. został. - nic nie rozumiecie! Ty też nic nie zrozumiesz! weźmiesz mnie za skończonego frajera. za kogoś kto bawi się uczuciami innych! a ja taki nie jestem. na prawdę.. - wykrzyczał. - co zrobiłeś? - zapytałam szeptem. - zostawiłem ją. pomimo tego, że ją kocham, zostawiłem. - odpowiedział ze łzami w oczach.
|