na prawdę chciałam wierzyć, że to tylko sen. o poranku obudzę się. wszystko będzie tak, jak dawniej. w skrzynce odbiorczej znajdę wiadomość od Niego o treści 'miłego dnia, najwspanialsza.'. zrobię śniadanie rodzeństwu. spotkam się z przyjaciółmi. a wieczorem jak zwykle będę czekać na Jego przybycie, stukając paznokciami w blat biurka. codzienna monotonia. jakże przyjemna monotonia. jednak.. to się działo na prawdę. i szczypanie się w rękę, i zamykanie oczu, i modlitwy - nic nie przeniosło mnie w czasie. siedziałam tu i teraz, delikatnie kołysząc się w tył i przód. zęby wbijałam w wargi na tyle mocno, że po brodzie ciągnęły się cienkie strużki krwi. źrenice miałam powiększone, patrzyły w nicość. odszedł. a w mojej głowie mimowolnie pojawiło się nowe marzenie - zapragnęłam umrzeć.
|