Trzasnęła drzwiami zbiegając po schodach. Kolejna kłótnia, kolejne łzy. Szła na oślep, byle jak najdalej. Wybiegła na ulicę, nie widząc nadjeżdżającego samochodu. Pisk opon, głośny huk. Unosiła się wysoko, aż za chmury. Zabrał ją do siebie, nie czuła już bólu.
|