Cudowne trzy pełne weekendowe dni w górskim otoczeniu pozwolił oderwać się od myśli, rzeczywistości, szkoły, problemów. Był tylko cudowny świat jak z dzieciństwa. Znów bawiliśmy się w skradanie po ciemku, tańczyłyśmy na środku pokoju, a o 4 nad ranem piliśmy herbatę z lodem, bo soków zabrakło. Poranne rozgrzewki w stylu jazz, budzik, który zamiast sąsiadki z łóżka obok nudzi mnie. Śpiewów i fałszowania jak nikt. Meczy z chłopakami. Zdobycie szczytu Sokolicy i wysłuchiwanie marudzeń, z których śmialiśmy się pół drogi. Dobrze jest wyłączyć funkcję myślenia, co jest odpowiednie, nie słyszeć, że jestem niepoważne i cieszyć się Słońcem, bezchmurnym niebem, wszechobecnym uśmiechem i ulubionym ciastem mazurkiem. Czułam się tak, jakby wskazówki zegara się cofnęły o jakieś 5 lat. Cudowne uczucie. To, że nie tęskniłam i nie myślałam zbyt dużo nie znaczy, że nie czuję ciepła na sercu. Po prostu potrzebowałam odpoczynku od Jego osoby.
|