mam takie dni, że chwilami chciałabym wszystkim rzucić i iść się utopić, powiesić, poderżnąć sobie gardło jednocześnie z żyłami, otruć tak, abym nie otworzyła już oczu. tak, chciałabym, ale nie potrafiłabym, skoczyć do rzeki,w której pluskałam się z bratem, założyć na drzewo sznur, na którym kiedyś była stworzona prowizoryczna huśtawka, utrzymać w dłoni kuchenny nóż, którym mama kroiła pomidory, połknąć tabletki, które mogłyby pomagać . nie miałabym na to odwagi, chociaż tak bardzo bym chciała, nie potrafiłabym sobie zrobić czegoś takiego. dlaczego? nie wiem, czy to paraliżujący strach, czy jednak w mojej głowie zapala się lampka, która mówi 'o! ja mimo wszystko kocham to życie!' .
|