A egzystencję singielki wiedzie absolutnie nie z własnej woli. Typowy przypadek błędnego sterowania związkiem w młodych latach. Będąc szesnastolatką poznaje się faceta, z zewnątrz adonis, bomba testosteronowa, prawdziwa wypchana walizka seksu. W środku: pustka, przede wszystkim w okolicach mózgu. Mija burzliwy rok czekania i nadziei, aż on wreszcie otwiera usta. I wtedy czar pryska. Ma się siedemnaście lat - i naturalnie natychmiast poznaje się kolejne pięknie opakowane pudełko. I myśli się: tym razem jednak w środku musi być coś więcej. Ale i tym razem nic, kolejna próba. Układa się to w klasyczny los kobiecy: ona myśli, że wciąż potrzebuje tego samego typu faceta, aby "naprawić błędy pierwszego razu". Każda kolejna pomyłka jeszcze bardziej przywiązuje ją do niego. W jej przypadku jeden był podobny do drugiego i żaden z nich nie usunął błędów poprzednika. Przeciwnie: każdy dobitnie potwierdzał, że jego poprzednik posiadał te same puste przestrzenie co on.
|