dziewczyna siedząc na drewnianej podłodze w swoim ulubionym domku w tym do ktorego kiedys chodziła właśnie z nim.. wypiła ostatni kieliszek taniego wina i zastanawiala sie dlaczego on jej to zrobil, jak mogl sie okazac takim skurwysynem raniąc ja tym, ze odchodzi do innej. nadal go kochała, nie umiala sobie tego wmowic, ze jego juz nie ma .. wszystko traciło dla niej sens.. nie uśmiechała sie juz każdego poranka wiedząc, ze zaczął sie nowy piękny dzień.. może i piękny , ale nie dla niej .. nie miala juz nikogo kto by podszedł, przytulil, czule pocalowal, a w czasie deszczu niósł na rękach pod jakiś dach, by nie zmokła.. zrozumiala, ze popelniła duzy błąd bedac z nim.. nie wiedziala juz co ma robic .. poszła nad staw i tam topiąc swoje smutki w winie zaczela płakac, jej płacz był tak głośny, ze uslyszał ja pewien człowiek podszedł do niej wzial na kolana i zaczal tłumaczyc, ze zycie w ciągłym smutku nie ma sensu.. nie ma sie z czego cieszyc. Bo chodzi o to, zeby byc szczesliwym. :)
|