Z łokmenem w ręku, siedziała w parku słuchając swoich ulubionych kawałków. Czuła się tam dobrze, bo nie musiała udawać wyrafinowanej damy, by dorównać elicie szkolnych panienek. Z głośnika płynął czysty rap, ten który kochała. Swoje długie paznokcie zdrapywała z tandetnie różowego lakieru. Kochała to. Kochała swoje pierdolnięte życie i nie zamierzała go ukrywać. Wolała być wiejską wariatką, która płynie swoim lansem, niż lalką barbie z kolejką adoratorów, którą nie jest...
|