sobotnie późne popołudnie, jak zwykle wspólnie spędzane z kumplami. bloki, śmiech, dym papierosowy, alkolhol. Wszyscy mieli świadomość tego co się stanie gdy On wypije kolejne piwo. jednak nikt o tym głośno nie mówił, każdy starał się zająć swoimi sprawami. standardowo po skończonej 'libacji' On odprowadzał ją do domu. Szli w wielkiej ciszy, którą przerywał niezrozumiały jak zawsze gniew jego pijanej duszy. wyrzuty o uśmiech do kolegi czy jakieś 'cześć' padające z jej ust do tutejszych znajomych były powodem ciosów wymierzonych w jej strone. Jednak to nie sprawiały jej tyle bólu co słowa towarzyszące temu 'monologowi uderzeń'. gdy biała gorączka ustępowała, wykrztuszał z siebie marne 'przepraszam. to nie tak kochanie' nad podziw Ona wstawała przytulała się i wypowiadała ciepłe słowa "Kocham Cię" nie mając jeszcze wtedy świadomości, że takie sytuacje niszcza miłość, którą teraz nazywa nienawiścią.
|