Tak czy siak, nic z tego wszystkiego nie wynikło. Nawet kiedy popatrzyłam prosto w oczy chłopakowi, który dla mnie był w tym miejscu bezkonkurencyjnie najładniejszy a on przyjrzał mi się w zamyśleniu, które można było wziąc za zainteresowanie, nie poczułam nic szczególnego. Nic prócz tej samej przemożnej chęci, by znalezc jakiś sposób na ukojenie mojego bólu. Z czasem zaczełam zauważac zupełnie nie to, co powinnam: rzeczy kojarzące mi się z nim. Ten miał włosy takiego samego koloru. Ten miał oczy prawie tak samo błękitne... Dałam za wygraną, gdbym wierzyła że tylko dlatego, iż byłam dostatecznie zdesperowana, że niby znajdę kogoś kto ukoi ból, że jakimś cudem udało mi się wybrac i odpowiedni czas, i miejsce. Coś było ze mną nie tak. A może po prostu moje życie było jednym wielkim okrutnym żartem i nie było ucieczki przed jego puentą?
|